piątek, 19 kwietnia 2013

Rozdział 5.


Od autorki :Tada ! Dziś jest 19 kwietnia czyli.. moje urodziny ! W woli ścisłości są to szesnaste urodziny.
A ja piszę rozdział piąty dla was :) Mam nadzieję że pod tym rozdziałem zobaczę trochę więcej komentarzy nich zaledwie trzy, zrobicie mi taką niespodziankę na urodziny ? Proszę ;)
ostatnio dostałam pytanie ile rozdziałów będzie mieć ten blog i co ile będę one dodawane. Tutaj wszystko zależy od ilości czytelników ja mogę dodawać rozdziały nawet i 2 razy w tygodniu ale wy macie je czytać komentować, to samo tyczy się ilości rozdziałów w zależności od ilości czytelników będzie ich od 15 do 40.
Miłej lektury ! x
+możliwe błedy
Dedykacja : Pattie



-A ty dalej tu ? - zapytałam ironicznie Zayna, ten tylko się uśmiechnął i pocałował mnie w policzek, potrzymałam odruch wymiotny i tylko się lekko uśmiechnęłam, oddalając się od niego. Kiedy już chciałam się zaciągnąć w głęboką, wewnętrzną, dyskusje dlaczego to też ten pan musi zawsze być tutaj kiedy ja styrana wracam, jednak on musiał się ode zwać
-Liam nie ma, jest na ustawionej randce z Danielle – wypowiadając jej imię miałam wrażenie jakby chciał ją zabić, ale czy jest się czemu dziwić.. Nie Chloe wróć !
-Emm.. okay ja też zaraz wychodzę – rzuciłam lekko się uśmiechając na samą myśl o zakupach.
-Zakupy ? - uśmiechnął się szeroko, mocno akcentując wypowiedziane słowo, spojrzałam na niego zdziwiona w efekcie jego uśmiech jeszcze bardziej się powiększył – ten twój uśmiech i zamyślony wzrok, od razu wiadomo że jedziesz na zakupy
-Jesteś dziwny.
-Jestem i ty też – objął mnie ramieniem przytulając mnie do swojej klaty. Za dużo czułość.
-Okeyy, Zayn nie mam czasu za pół godziny jestem umówiona z Eleanor sam widzisz jakie są korki i
-Eleanor Calder ? - przerwał mi wbijając we mnie zaskoczony wzrok
-Tak jest naszą modelką – wzruszyłam ramionami, a brunet pokręcił głową w niezadowoleniu
-To najlepsze przyjaciółka Danielle Payzer, tej samej Danielle która jest.. to znaczy niby jest z Liamem. Nie sądzisz że nie jest to zbyt rozsądne abyś się zadawała z tą całą Eleanor ? Cholera wie, co może narobić ? A co jeśli powie mediom o mnie i moim misiaczku ? Boże niby to dobrze ale może jednak nie ? Kurwa, dlaczego życie jest takie popieprzone ?! - chłopak okrążał po raz czwarty kuchnie w czasie gdy ja ledwo co powstrzymywałam się od 'face palm' lub zwyczajnym trzepnięciem chłopaka.
-Nie zauważyłeś że ja sama wiem co jest rozsądne a co nie, dam sobie radę. Wybiłam się w Londynie, a pochodzę z małego miasta w Irlandii, więc proszę nie pouczaj mnie, słonko. Lepiej patrz na to co sam robisz, a wszystko będzie dobrze. - Malik machnął tylko ręką, pożegnał się i udał się ku wyjściu. 1:0 dla mnie.




***






Zaparkowałam auto pod adresem, który godzinę temu w smsie podała mi Eleanor. Rozejrzałam się wokoło była to miła i dość spokojna dzielnica, pełna budynków w starym Londyńskim stylu, zdecydowanie różniąca się od wiecznie zatłoczonego centrum.

Za dziesięć szesnasta a miałam być po siedemnastej. Westchnęłam głośno, pozwalając myślą gromadzonym przez cały dzień uderzyć we mnie jak piorun. Podsumowując moje stosunki z Louisem, ani trochę się nie po prawiły, ten chłopak jest tak samo uparty jak też dobrym aktorem. Za to go nienawidziłam ale i kochałam. Wiem że nie odpuści, może ze mną żartować, udawać że wszytko jest w porządku, ale przy pierwszej lepszej okazji wykorzysta ją, aby mnie 'uratować' od złego smoka (czyt. Liama) niczym księżniczkę z bajek, które w przedszkolu opowiadała nam pani..
Między mną a Liamem.. opisanie naszych pseudo stosunków jest, dziwne ? Nie, nie to złe słowo, lepszym w tym przypadku chyba będzie - trudne. Kłócimy się o byle co, między nami staczają się coraz częściej słowne bitwy, o nawet najmniejsze błahostki świata, jednak zapewne te starcia biorą się stąd iż nie mamy odwagi, aby ustalić jakiekolwiek granice, zasady czy też stwierdzić na jakich warunkach ze sobą jesteśmy. Może to oznaka tchórzostwa i głupoty. Nie przeczę ani też nie potwierdzam. Jestem nam dobrze ze sobą, w tym powoli przemieniający się w toksyczny; związku.
Podskoczyłam, omal nie wylewając kawy trzymanej w ręce, której miałam zamiar upić łyka; kiedy to usłyszałam pukanie w szybę auta. Przeniosłam wzrok i moim oczom ukazała się rozpromieniona Eleanor.
-Bardzo śmieszne. - rzuciłam, otwierając jej drzwi. Dziewczyna tylko się radośnie zaśmiała, tym samym wplatając trochę radości w ten nudny i ponury dzień.
- Dzień dobry, mi też jest ciebie bardzo miło widzieć, w to piękne Londyńskie popołudnie, nawet słońce świeci ! – ironia w jej głosie była wyczuwalna na kilometr, szczególnie że zbierało się na deszcze od samego rana, tak piękna pogoda. Lekko się zaśmiałam i odpalając samochód zaczęłyśmy się zastanawiać na wyborem stroju, jedno czy dwu częściowy ? Taka banalna rzecz, ale dyskusja zajęła nam ponad pół godziny. Efekt był idiotyczny. Uznałyśmy że kupimy oba typy stroi. Inteligentnie, prawda ?
Przechadzałam pomiędzy wieszakami na które uginały się pod ciężarem, powieszonych na nich ubraniach. Jak szybko się okazało zarówno ja jak i moja towarzyszka należymy do dość wybrednych szczególnie jeśli jest mowa o ubraniach. Ruszyłam trzymając w dłoniach kolejną, dziś sukienkę, w stronę przymierzalni, przy okazji zostając obdarzoną przez sprzedawczynie, błagalnym wzrokiem. Odwdzięczyłam się szczerym uśmiechem, rzucają do El co w stylu 'Pośpiesz się bo nas stąd wywalą' na co ona wybuchła nerwowym śmiechem.




***



-I jak tam było na randce ? – zaśmiałam się gorzko, widząc skulonego na fotelu szatyna

-Mogę, nie odpowiadać ? – podniósł głowę, a moim oczom ukazało się odbite oko – chciałem rozdzielić dwóch bijących się kolesi i.. dostałem nic ciekawego nie pytaj – dodał. Wyglądał tak żałośnie że na aż kilka sekund zrobiło mi się go naprawdę żal, jednak szybko otrzeźwiałam
-Jak zawsze dobroduszny Liam musiał pomóc, aby przypadkiem nikt nie ucierpiał, a efekcie sam ostał poszkodowany ?
-Dokładnie. – odparł przesiadając się na kanapę na której i ja zasiadłam. Położył swoją głowę na moich kolanach, a nasze ręce połączył w delikatnym uścisku, co chwilę całując moją dłoń. Bawiąc się jego włosami, oglądałam głupie show, w środku pragnąc aby to co się dzieje teraz nigdy się nie skończyło.
Uśmiech wtargnął na moje usta kiedy to zauważyłam że on właśnie zasnął. Nachyliłam się nad nim aby pocałować go lekko w policzek, ale zamiast tego, on złączył nasze usta w pocałunku, który z każdą sekundą stawał się coraz to najprzeciętniejszy, intymniejszy. Chwycił moją głowę delikatnie w swoje dłonie, powalając mi się oderwać od niego tylko na kilka sekund, kiedy to on zmieniał pozycję, w której się znajdował. Napierał na mnie coraz mocniej, całując coraz to intensywniej, jego ręce zaczęły błądzić po moich plecach, a ciało prawie znalazło się na mnie, zmuszając mnie do położenia się pod nim.
-Jutro wyjeżdżam Liam – oparłam się na łokciach, przerywając to przyjemną chwilę.
-Wiem. – westchnął ciężko, wstał i zapytał – jesteś głodna ? – pokiwałam głową czując jak kiszki marsza mi grają. Payne widząc moje zaangażowanie w tak prostą czynność zaśmiał się i udał do kuchni w celu przyrządzenia, jakiegoś posiłku. Sama postanowiłam dokończyć pakowanie rzeczy. Chwyciwszy torby z zakupionymi dziś rzeczami, udałam się do sypialni, w której już teraz stały dwie wielkie walizy z ubraniami.
Pakując już ostatnią rzecz, usłyszałam jego głos nad sobą. Wyglądał niezwykle uroczo w fartuszku, który i tak nie pomógł mu, bo był od stóp do głów ubrudzony mąką; oznajmił że jedzenie jest już gotowe, więc zapięłam walizkę i udałam się za nim do ślicznie ozdobionej jadalni.‘Dziękuję’ rzekłam, kiedy to odsunął mi krzesło pozwalając na nim zasiąść.
-To było pyszne ! - mój radosny głos rozniósł się po pomieszczeniu zaraz po zakończeniu posiłku. Mój dzisiejszy kucharz ukłonił się i wyniósł puste już talerze. - To co będziemy robić ? - spytałam upijając łyk, wytrawnego wina.
-Chyba wiesz co... - odpowiedział szarmancko, przygryzając wargę.




***


Wszyscy niczym mrówka przed okresem krążyli koło odpraw czekając na spóźniający się samolot, przez który nasz nie mógł odlecieć. Opadłam bezsilna na krzesełka, opierając głowę o Louisa, który mnie w nią pocałował, mrucząc coś że teraz będę tylko jego. Za co uderzyłam go z całej siły w ramię. Czeka nas około 19 godzin lotu i godzinna przerwa w Hong Kongu. Zmiana klimatu i straw czasowych są kolejnymi minusami tej podroży. W takich momentach samo nasuwa się pytanie 'Dlaczego tak piękne miejsca muszą być tak odległe ?' Z rozmyślań wyrwał mnie głos wydobywający się z zamontowanych w całym lotnisku głośników; informujący o tym że spóźniony samolot w końcu wylądował. Dla nas oznaczało to że za piętnaście minut odlatuje nasz samolot. Wstałam do pozycji pionowej i pchając specjalny wózek na bagaże udałam się najpierw na odprawę a potem na sam pokład samolotu. Nienawidzę latać, nie był to jakiś strach przed lataniem,bo jeszcze się rozbijemy.. zwyczajnie nie trawiłam tej formy transportu, który w tym przypadku był jedynym możliwym.
Rozsiadłam się wygodnie w fotelu, miałam zamiar się zdrzemnąć jednak moja ekipa z szczególnym uwzględnieniem Louisa i Pablo nie pozwalali mi. Kolejny perfekcyjny dzień z wariatkowem na głowie..

czwartek, 11 kwietnia 2013

Rozdział 4.



Od autorki : Na początku wielkie przepraszam że tak długo trwanie dodanie rozdziału, miałam opublikować 3 dni temu ale tak jakoś wyszło że dodaję teraz.. Dziękuję za każdy, nawet najkrótszy komentarz, wszystkie są ważne ;) Zmieniłam trochę pomysł na ten rozdział i już wiem co będzie w następnym. A w siódemce wydarzy się coś słodkiego. Mam też do was pytanie, chcecie aby opowiadanie było pisane tylko w perspektywie Chloe a może też Liam, albo w mojej ukochanej narracji 3-osobowej ? Decyzja należy do was !
Dedykacja : Evie x







Kiedy wracasz, po całym dniu pracy, padnięta. Czego chcesz ? Ciszy i spokoju, a może harmidru i bałaganu ?
Ludzie dzielą się na dwa typy, tych którzy wolą to pierwsze i tych którzy wolą tą drugą opcje. Ja osobiście zaliczam się do tej pierwszej grupy. Kocham po całym dniu bieganiny usiąść wygodnie w moim ukochanym fotelu, nie myśląc o niczym; popijać moją pyszną gorącą, herbatkę z cytryną w ciszy i spokoju, ale jak wiadomo nie od dziś, nadzieja matką głupich a marzenia się raczej nie spełniają.
Włożyłam klucz do zamka, przekręcając go dwukrotnie w lewą stronę, następnie nacisnęłam klamkę i znalazłam się w mojej oazie, prawie oazie. Moją uwagę na dzień dobry, przykuły czarne, masywne buty motocyklowe i skórzana kajka. Zmarszczyłam czoło zastanawiając się do kogo należą te rzeczy (bo byłam pewna że nie są one Liama) wkroczyłam do salonu, gdzie moje wszelkie wątpliwości rozwiał, paradujący po moim mieszkaniu, w samych bokserach, nie kto inny jak Zayn Javadd Malik. Przyłożyłam rękę do skroni zaczęłam ją delikatnie masować. Tylko się nie denerwuj.
Mój jakże mile widziany gość, podbiegł do mnie radośnie, jak dla mnie zbyt radośnie; witając się ze mną przytulasem
- I jak ci się podoba ? - wykrzyknął, demonstrując mi swój nowy tatuaż na klacie
-Masz na myśli na myśli swój... strój ? A może to co masz pod spodem ? - odpowiedziałam, lustrując go wzrokiem, kiedy twarz chłopaka, który stał przede mną, przybrała zniesmaczonego wyrazu, dodałam śmiejąc się – tak ! ładny tatuaż! A gdzie jest Liam ?
-Tam. - wskazał dłonią na jeden z pokoi, szczerząc się w moją stronę,Malik gdybyś ty tylko widział jak bardzo cię nienawidzę..
Podziękowałam mu i szybkim krokiem ruszyłam ku balkonowi, Liam uwielbiał na nim przesiadywać nawet i godzinami, kiedy to coś się działo.
Jak zwykle nie pomyliłam się co do niego, stał oparty o jedną z barierek, w jego dłoni znajdował się jeszcze nawet nie odpalony papieros.
-Nie pal, bo jeszcze tracisz głos – zakpiłam, stając u jego boku. Wyrwałam mu fajkę i sama ją odpaliłam.. - Co tu robi Malik ? - mój ton się nie zmienił, a to tylko jeszcze bardziej przytłaczało mojego kochasia, jednak on wiedział jakie mam podejście do Zayna jak bardzo nie chcę się z nim widywać... zresztą nie lubię kłamać, oszukiwać.. wbrew pozorom. Liam zaszczyć mnie na moment, krótkim spojrzeniem, jednak nie miał odwagi, aby go podtrzymać.
-Bo.. – zatrzymał się, starając się znaleźć jakieś porządne wytłumaczenie i wybrał, najgorsze z możliwych – jest moim chłopakiem i.. – spojrzałam na niego z niedowierzaniem, ledwo powstrzymując się od wybuchnięcia śmiechem
-Nie kończ. – przerwałam mu wyrzucając papierosa za balkon; jak gdyby nic wróciłam do mieszkania. Liam coś szeptał błagalnie. stając za mną, jednak nie zdążyłam się nawet odezwać, bo zadzwonił mój telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz 'Anett dzwoni' a ta czego ode mnie chce ? Zdezorientowana telefonem od jednej z naszych model, wzruszyłam ramionami i zwyczajnie odebrałam połączenie.
-Ane.. - zaczęłam, jednak ktoś nie pozwolił mi skończyć
-To ja Louis – poczułam nie przyjemny dreszcz przeszywający moje ciało, kiedy usłyszałam jego, głos, był milion raz spokojniejszy od tego którym mówił do mnie jeszcze kilka godzin temu.
-Lou, jeśli chcesz teraz kontynuować naszą rozmowę to..
-Nie o to chodzi ! – po raz kolejny mi przerwał – chodzi o sesję.. zresztą jak przyjedziesz najpóźniej za 20 minut to wszystko ci wytłumaczę – to nie przmiało jak proźba a tym bardziej jak pytanie był to najzwyczajniej w świecie rozkaz dla mojej osoby od teoretycznie od mojego podwładnego, jednak Lou nigdy nie uznawał takich spotrzeń z mojej strony nie zależnie od tego czy tyczyło się to mnie, czy też kogoś innego. Kręcąc głową wsłuchałam się w dalszą część jego wypowiedzi - a o 18 łaskawie zrobisz pseudo zebranie i ogłosisz im tą nowinę. To zobaczenia, Chloe – tym razem nie zdążyłam nawet przemyśleć jego słów, kiedy on się rozłączył. Westchnęłam głośno i zwracając najmniejszej uwagi Liama, który nadal był w moim bliskim pobliży zwyczajnie, po raz kolejny założyłam buty i okrycie wierzchnie, chwyciłam jeszcze tylko torebkę i życząc im udanego dnia, bądź też nocy, wyszłam z domu aby znów wrócić do pracy. Tak swoją drogą długo byłam we własnym domu.. 15 minut ? To chyba mój nowy rekord !

~~--~~

Wkroczyłam pewnym krokiem do siedziby gazety i mijając kolejne często puste pomieszczenia, biura; doszłam do pracowni gdzie czekali już na mnie, moi najbliższy współpracownicy. Gdy tyko Tommo mnie zauważył zaczął coś wrzeszczeć o Sydney i wielu nie zrozumiałych dla mnie faktów, pomimo iż mówiliśmy w tym samym języku to ostatnich paru lat nie umiem się z nim porozumieć, ale wiedziałam jedno było to coś radosnego, albo mnie wkręca.
-Miejsce. Sesji. Zostało. Zmienione.
-Co masz na myśli ? - spojrzałam zaciekawiona na Tomlinsona który skakał przede mną, z radości, jak Wielkanocny króliczek.
-To że ta stara krowa, zafundowała nam wycieczkę do Australii, a tak dokładniej Sydney! Uznała wraz z swoimi pupilkami wpadła na taki o to pomysł i tada ! Jedziemy ! - jego ekscytacja stała się dla mnie nie do zniesienia, więc przyłożyłam dłoń do jego ust, prosząc go, aby po protu zamknął swoją jadaczkę a on to uczynił, pierwszy raz uciszył kiedy go po prosiłam, nie musiałam mu nawet zagrozić co było zupełną nowością.
Nie chcąc już słuchać paplaniny Lou, zwróciłam się do Pablo, aby ten wytłumaczył mi, coś więcej, słuchając kolejnych, znacznie spokojniejszych zdań padających z jego ust docierały do mnie coraz to kolejne informacje. Poniedziałek, ósma rano, lotnisko. Trzygodzinny lotu. 4 dni pracy w słonecznej Australii..

-Spokój ! - wykrzyknęłam widząc że moje wcześniejsze uwagi o zachowanie ciszy nie skutkowały, chociaż by w najmniejszym stopniu. Kiedy w końcu w małej salce konferencyjnej, zapanowała tak upragniona przeze mnie cisza , moją uwagę przykuł niewysoki blondyn i jego kolega obok. Spojrzałam na nich krzywo, w środku wręcz żądając odpowiedzi na jedno pytanie : Kim oni są ? Pan w lockach, lekko dygnął blondasa, wymienił z nim kilka zdań i powoli razem ruszyli w moją stronę. Już go lubię.
Znacznie wyższy i wytatuowany chłopak uśmiechnął się do mnie nonszalancko, co odwzajemniłam i ja, po chwili to samo uczył też jego kompan.
-Harry Styles, całuję rączki – jak powiedział tak też zrobił, pocałował mnie w dłoń niczym prawdziwy dżentelmeni zeszłego stulecia, zamiast zmieszania wywołało to u mnie tylko śmiech
-Niall Horan – rzucił radośnie drugi, zwyczajnie ściskając moją dłoń
-Chloe Key, miło mi – odpowiedziałam czekając na kolejny ich ruch
-Harry to nasz nowy model, a Niall zajmuję się scenografią sesji oraz od czasu do czasu samym robieniem zdjęć– powiedział spokojnie Pablo zachodząc mnie od tyłu, przez co podskoczyłam ze strachu, tym samym depcząc jego stopę obcasem. - Ałć !
-Trzeba było mnie nie straszyć ! - westchnęłam, czując że następnie dni dopiero dadzą mi się we znaki.
Posłałam chłopców na miejsca siedzące, a sama stanęłam w centralnym miejscu pomieszczenia
-Jednych to zasmuci, a drugich zapewne ucieszy. - zaczęłam powoli – ale od początku, jak wiecie następny numer, który się okaże już w kwietniu, jest niezwykle ważny dla pani Manicue, dlatego też podjęła kilka ważnych decyzji decyzji, przez które jak widzicie zwiększyła się liczba modelek i modeli oraz zmieniło się miejsce w którym ma się ona odbyć, a mianowicie odbędzie się ona w Sydney w Australii – po moimi słowach, w sali dało się usłyszeć reakcje innych tak jak myślałam dla jednych był to jak sen na jawie, a dla drugich jak najgorszy koszmar. - wiem, mi też nie odpowiada ta nagła zmiana planów ale nie mamy wyboru. Wylatujemy w poniedziałek. Jutro przed nami ostatni dzień pracy przed wyjazdem, tak więc, modele i modelki mają ostatnie zdjęcia próbne i osobne sesje z Niallem i Lou; Pablo i Maddi jak zawsze się wami zajmą, jutro też od 'kreatywnych' dostaniemy dokładny, opis tej sesji. - wszyscy pokiwali lekko głową, dając mi do zrozumienia że choć w najmniejszym stopniu dotarły do nich moje słowa, ucieszyłam się, bo naprawdę nie miałam ochoty się powtarzać, szczególnie że tak jak wszyscy chciałam już wyjść i tu nie wracać po raz tysiączny do pracy, dziś oczywiście. Pożegnałam się ze wszystkimi, życząc im miłego dnia, aż w końcu zostałam sama z Anett i Eleanor, które wcześniej poprosiłam o to. Zasiadłam obok nich na jednym z czarnych foteli, dziewczyny spoglądały zaciekawiona w moją stronę, na co ja się po prostu uśmiechnęłam.
-Chciałam wam tylko powiedzieć że będziecie głównymi modelkami, to wokół was zamieszania będzie najwięcej, ale skoro zostałyście na nie wybrane, to zapewne dacie sobie radę. A teraz się z wami żegnam i życzę miłego dnia – dokończyłam nie przestając się uśmiechać dziewczyny kiwnęły mi na dowidzenia i wszystkie rozeszłyśmy się w swoją stronę.
-Chloe ! - usłyszałam za sobą krzyczącą El; dziewczyna pobiegła w moją stronę i ciężko oddychając zapytała – Może pójdziemy jutro na zakupy, co ? Pomożesz mi wybrać idealny strój ! - zaśmiała się, puszczając mi oczko
-Eleanor, słońce jutro my najprawdopodobniej stąd wyjdziemy po północy i to jak dobrze pójdzie. Możemy.. pójść w dzień przed wyjazd, też muszę kupić parę rzeczy na ten wyjazd – dziewczyna po paru sekundach przystała na moją propozycję

~~--~~

-Jak to jedziesz na 4 dni do Sydney ?! - oburzył się Liam
-Tak, to. - odparłam wzruszając ramionami – Liam, jak już sam zdążyłeś mi to nie jednokrotnie udowodnić, każde idzie swoimi ścieżkami, jedno drugiemu się w życie nie w trąca. Zawsze jak będzie ci się nudzić, albo będziesz chciał do kogoś się poprzytulać, to masz Zayna, a teraz wybacz ale idę spać, dobranoc ! - dodałam zaszywając się w ciemnej sypialni. Liam, jak chciałeś tak masz.