Od autorki :Tada ! Dziś jest 19 kwietnia czyli.. moje urodziny ! W woli ścisłości są to szesnaste urodziny.
A ja piszę rozdział piąty dla was :) Mam nadzieję że pod tym rozdziałem zobaczę trochę więcej komentarzy nich zaledwie trzy, zrobicie mi taką niespodziankę na urodziny ? Proszę ;)
ostatnio dostałam pytanie ile rozdziałów będzie mieć ten blog i co ile będę one dodawane. Tutaj wszystko zależy od ilości czytelników ja mogę dodawać rozdziały nawet i 2 razy w tygodniu ale wy macie je czytać komentować, to samo tyczy się ilości rozdziałów w zależności od ilości czytelników będzie ich od 15 do 40.
Miłej lektury ! x
+możliwe błedy
Dedykacja : Pattie
-A ty dalej tu ? - zapytałam ironicznie Zayna, ten tylko się uśmiechnął i pocałował mnie w policzek, potrzymałam odruch wymiotny i tylko się lekko uśmiechnęłam, oddalając się od niego. Kiedy już chciałam się zaciągnąć w głęboką, wewnętrzną, dyskusje dlaczego to też ten pan musi zawsze być tutaj kiedy ja styrana wracam, jednak on musiał się ode zwać
-Liam nie ma, jest na ustawionej randce z Danielle – wypowiadając jej imię miałam wrażenie jakby chciał ją zabić, ale czy jest się czemu dziwić.. Nie Chloe wróć !
-Emm.. okay ja też zaraz wychodzę – rzuciłam lekko się uśmiechając na samą myśl o zakupach.
-Zakupy ? - uśmiechnął się szeroko, mocno akcentując wypowiedziane słowo, spojrzałam na niego zdziwiona w efekcie jego uśmiech jeszcze bardziej się powiększył – ten twój uśmiech i zamyślony wzrok, od razu wiadomo że jedziesz na zakupy
-Jesteś dziwny.
-Jestem i ty też – objął mnie ramieniem przytulając mnie do swojej klaty. Za dużo czułość.
-Okeyy, Zayn nie mam czasu za pół godziny jestem umówiona z Eleanor sam widzisz jakie są korki i
-Eleanor Calder ? - przerwał mi wbijając we mnie zaskoczony wzrok
-Tak jest naszą modelką – wzruszyłam ramionami, a brunet pokręcił głową w niezadowoleniu
-To najlepsze przyjaciółka Danielle Payzer, tej samej Danielle która jest.. to znaczy niby jest z Liamem. Nie sądzisz że nie jest to zbyt rozsądne abyś się zadawała z tą całą Eleanor ? Cholera wie, co może narobić ? A co jeśli powie mediom o mnie i moim misiaczku ? Boże niby to dobrze ale może jednak nie ? Kurwa, dlaczego życie jest takie popieprzone ?! - chłopak okrążał po raz czwarty kuchnie w czasie gdy ja ledwo co powstrzymywałam się od 'face palm' lub zwyczajnym trzepnięciem chłopaka.
-Nie zauważyłeś że ja sama wiem co jest rozsądne a co nie, dam sobie radę. Wybiłam się w Londynie, a pochodzę z małego miasta w Irlandii, więc proszę nie pouczaj mnie, słonko. Lepiej patrz na to co sam robisz, a wszystko będzie dobrze. - Malik machnął tylko ręką, pożegnał się i udał się ku wyjściu. 1:0 dla mnie.
***
Zaparkowałam auto pod adresem, który godzinę temu w smsie podała mi Eleanor. Rozejrzałam się wokoło była to miła i dość spokojna dzielnica, pełna budynków w starym Londyńskim stylu, zdecydowanie różniąca się od wiecznie zatłoczonego centrum.
Za dziesięć szesnasta a miałam być po siedemnastej. Westchnęłam głośno, pozwalając myślą gromadzonym przez cały dzień uderzyć we mnie jak piorun. Podsumowując moje stosunki z Louisem, ani trochę się nie po prawiły, ten chłopak jest tak samo uparty jak też dobrym aktorem. Za to go nienawidziłam ale i kochałam. Wiem że nie odpuści, może ze mną żartować, udawać że wszytko jest w porządku, ale przy pierwszej lepszej okazji wykorzysta ją, aby mnie 'uratować' od złego smoka (czyt. Liama) niczym księżniczkę z bajek, które w przedszkolu opowiadała nam pani..
Między mną a Liamem.. opisanie naszych pseudo stosunków jest, dziwne ? Nie, nie to złe słowo, lepszym w tym przypadku chyba będzie - trudne. Kłócimy się o byle co, między nami staczają się coraz częściej słowne bitwy, o nawet najmniejsze błahostki świata, jednak zapewne te starcia biorą się stąd iż nie mamy odwagi, aby ustalić jakiekolwiek granice, zasady czy też stwierdzić na jakich warunkach ze sobą jesteśmy. Może to oznaka tchórzostwa i głupoty. Nie przeczę ani też nie potwierdzam. Jestem nam dobrze ze sobą, w tym powoli przemieniający się w toksyczny; związku.
Podskoczyłam, omal nie wylewając kawy trzymanej w ręce, której miałam zamiar upić łyka; kiedy to usłyszałam pukanie w szybę auta. Przeniosłam wzrok i moim oczom ukazała się rozpromieniona Eleanor.
-Bardzo śmieszne. - rzuciłam, otwierając jej drzwi. Dziewczyna tylko się radośnie zaśmiała, tym samym wplatając trochę radości w ten nudny i ponury dzień.
- Dzień dobry, mi też jest ciebie bardzo miło widzieć, w to piękne Londyńskie popołudnie, nawet słońce świeci ! – ironia w jej głosie była wyczuwalna na kilometr, szczególnie że zbierało się na deszcze od samego rana, tak piękna pogoda. Lekko się zaśmiałam i odpalając samochód zaczęłyśmy się zastanawiać na wyborem stroju, jedno czy dwu częściowy ? Taka banalna rzecz, ale dyskusja zajęła nam ponad pół godziny. Efekt był idiotyczny. Uznałyśmy że kupimy oba typy stroi. Inteligentnie, prawda ?
Przechadzałam pomiędzy wieszakami na które uginały się pod ciężarem, powieszonych na nich ubraniach. Jak szybko się okazało zarówno ja jak i moja towarzyszka należymy do dość wybrednych szczególnie jeśli jest mowa o ubraniach. Ruszyłam trzymając w dłoniach kolejną, dziś sukienkę, w stronę przymierzalni, przy okazji zostając obdarzoną przez sprzedawczynie, błagalnym wzrokiem. Odwdzięczyłam się szczerym uśmiechem, rzucają do El co w stylu 'Pośpiesz się bo nas stąd wywalą' na co ona wybuchła nerwowym śmiechem.
***
-I jak tam było na randce ? – zaśmiałam się gorzko, widząc skulonego na fotelu szatyna
-Mogę, nie odpowiadać ? – podniósł głowę, a moim oczom ukazało się odbite oko – chciałem rozdzielić dwóch bijących się kolesi i.. dostałem nic ciekawego nie pytaj – dodał. Wyglądał tak żałośnie że na aż kilka sekund zrobiło mi się go naprawdę żal, jednak szybko otrzeźwiałam
-Jak zawsze dobroduszny Liam musiał pomóc, aby przypadkiem nikt nie ucierpiał, a efekcie sam ostał poszkodowany ?
-Dokładnie. – odparł przesiadając się na kanapę na której i ja zasiadłam. Położył swoją głowę na moich kolanach, a nasze ręce połączył w delikatnym uścisku, co chwilę całując moją dłoń. Bawiąc się jego włosami, oglądałam głupie show, w środku pragnąc aby to co się dzieje teraz nigdy się nie skończyło.
Uśmiech wtargnął na moje usta kiedy to zauważyłam że on właśnie zasnął. Nachyliłam się nad nim aby pocałować go lekko w policzek, ale zamiast tego, on złączył nasze usta w pocałunku, który z każdą sekundą stawał się coraz to najprzeciętniejszy, intymniejszy. Chwycił moją głowę delikatnie w swoje dłonie, powalając mi się oderwać od niego tylko na kilka sekund, kiedy to on zmieniał pozycję, w której się znajdował. Napierał na mnie coraz mocniej, całując coraz to intensywniej, jego ręce zaczęły błądzić po moich plecach, a ciało prawie znalazło się na mnie, zmuszając mnie do położenia się pod nim.
-Jutro wyjeżdżam Liam – oparłam się na łokciach, przerywając to przyjemną chwilę.
-Wiem. – westchnął ciężko, wstał i zapytał – jesteś głodna ? – pokiwałam głową czując jak kiszki marsza mi grają. Payne widząc moje zaangażowanie w tak prostą czynność zaśmiał się i udał do kuchni w celu przyrządzenia, jakiegoś posiłku. Sama postanowiłam dokończyć pakowanie rzeczy. Chwyciwszy torby z zakupionymi dziś rzeczami, udałam się do sypialni, w której już teraz stały dwie wielkie walizy z ubraniami.
Pakując już ostatnią rzecz, usłyszałam jego głos nad sobą. Wyglądał niezwykle uroczo w fartuszku, który i tak nie pomógł mu, bo był od stóp do głów ubrudzony mąką; oznajmił że jedzenie jest już gotowe, więc zapięłam walizkę i udałam się za nim do ślicznie ozdobionej jadalni.‘Dziękuję’ rzekłam, kiedy to odsunął mi krzesło pozwalając na nim zasiąść.
-To było pyszne ! - mój radosny głos rozniósł się po pomieszczeniu zaraz po zakończeniu posiłku. Mój dzisiejszy kucharz ukłonił się i wyniósł puste już talerze. - To co będziemy robić ? - spytałam upijając łyk, wytrawnego wina.
-Chyba wiesz co... - odpowiedział szarmancko, przygryzając wargę.
***
Rozsiadłam się wygodnie w fotelu, miałam zamiar się zdrzemnąć jednak moja ekipa z szczególnym uwzględnieniem Louisa i Pablo nie pozwalali mi. Kolejny perfekcyjny dzień z wariatkowem na głowie..