od autorki : Dokładne 2275 słów ! Chyba nie jest tak źle, co ? Przepraszam was jedno.. za to że musieliście tyle czekać ! Prawie dwa miesiące ! Wiem, jestem okropna i baardzo was za to przepraszam i obiecuje poprawę ! Następny rozdział pojawi się do końca miesiąca :) Przypominam też o opcji 'Wersja na tumblr' przez co automatycznie wejdziecie na mój tm, gdzie między innymi możecie się ze mną skontaktować, bądź przeczytać inne moje historie, to by było na tyle.. Paaa xxx
Dedykacja dla anonimka ;)
28 marca 2013
Dedykacja dla anonimka ;)
28 marca 2013
Ciepłe
promienie słoneczne otulały moją twarz, powodując tym samym że
pomału się wybudzałam. Lekki uśmiech wstąpił na moje usta, kiedy do
moich nozdrzy dotarł wspaniały zapach naleśników, których
Lou był mistrzem przyrządzania. Uchyliłam lekko powieki i ziewając
podniosłam się na łokciach do pozycji siedzącej, w tym samym momencie
zadzwonił budzik, którego melodyjka jak zawsze mnie rozbawiła.
Wyłączyłam budzik i stając bosymi stopami na drewnianej posadce,
udałam się w kierunku schodów. Wraz z każdym pokonywanym
schodkiem, cudny zapach stawał się coraz to intensywniejszy.
Stanęłam za jedną z ogromnych kolumn z zamiarem wystraszenia Lou,
jednak mój brzuch miał inny plan
-Ktoś
tu jest głodny! – zaśmiał się Louis, kiedy z mojego brzucha
wydobył się odgłos świadczący o narastającym głodzie
-Nie,
skądże ! - odpowiedziałam, pobłażliwie machając dłonią, co
spowodowało, że śmiech szatyna się zwiększył o kilka decybeli –
dobra, dość tych ceregieli. Kiedy jedzonko ? Brzusio jest głodny..
- spojrzałam na niego z miną zbitego psa, co on zignorował, nie
udzielając mi odpowiedzi – Loueeh ! Pytałam się o coś ! -
zbuntowałam się, krzyżując dłonie na piersiach, jednak ciągle
utrzymując rozbawioną postawę
-Proszę
madame ! Z dżemem truskawkowo-waniliowym jak lubisz. - uśmiechnął
się lekko w moją stronę po czym postawił tuż przez moim nosem,
kilka przepięknie wyglądających naleśników. - a na
kolacje, będą naleśniki z grzybami – zakomunikował, sam
zabierając się za konsumpcje.
-Mój
wybawca ! - wykrzyknęłam, idąc w jego ślady. Uwielbiam naleśniki,
zawsze przypominały mi one babcię od strony taty, zawsze kiedy do
niej przyjeżdżaliśmy częstowała mnie jednym z swoich
wyśmienitych cudów z grzybami.
-
Chloe.. – odchrząknął
-Tak
? - spytałam delikatnie przygryzając wargę
-Jesteś
tu.. brudna – szepnął wskazując dłonią miejsce tuż nad swoją
górną wargą, zaśmiał się po chwili, kiedy nie udolnie
próbowałam zlizać niechciany dżem znad mojej wargi, z
skutkiem co najmniej nie zadowalającym – Pozwól że ja to
zrobię – szepnął całując mnie delikatnie w usta. Oblizał
delikatnie moje wargi, aby chwilę potem lekko zagryźć moją dolną
dolną wargę i ją zassać
-Jasna
cholera ! - warknął Lou, kiedy do naszych uszu dotarł dźwięk z
domofonu, wstaję od stołu śmiejąc w wniebogłosy widząc, jakie
zdenerwowanie wywołało u chłopaka przerwanie naszego pocałunku.
-Idź
otwórz, a ja tu posprzątam – zarządziłam, klepiąc Lou w
tyłek. Szatyn wywrócił oczy i kręcąc zachęcająco tyłkiem
ruszył ku drzwiom głównym.
Ja
za to pozbierałam jeszcze zdolne do jedzenia produkty, po czym
schowałam je do lodówki, resztki wyrzuciłam do śmieci,
naczynia i sztućce do zmywarki, powycieram jeszcze tylko stół
wilgotną szmatką i uśmiechnęłam się triumfalnie widząc jaki
porządek udało mi się uzyskać.
Kiedy
do moich uszu dotarł głos Liama i Lou z holu, zmarszczyłam czoło
i udałam się w kierunku głosów. Oparłam się o jedną ze
ścian z niepokojem w duszy, obserwowałam ich wymianę zdań,
ściszonym głosem
-Louis
! - krzyknęłam kiedy chłopak wymierzył cios w stronę Liama, ten
upadł na ziemię jęcząc cicho z bólu
Tommo
spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
-Louis,
wyjdź proszę z tego pomieszczenia – warknęłam, zabijając go
wzrokiem, sama szybko pobiegłam do lodówki, z której
wyjęłam worek z lodem
-Chciałem
tylko o mieszkaniu pogadać,a ten chuj mnie uderzył – wycharczał
Liam przykładając lód do oka
-Liam!
- upomniałam go
-Przepraszam,
ale on...
-Żadnych
'ale', po 16 wpadnę do ciebie i to obgadamy – ucięłam, a on bez
słowa wyszedł.
Z
głośnym westchnięciem udałam się na górną część domu
z zamiarem przygotowania do pracy, piękny początek dnia, nie ma co.
-Chloe,
ja.. - zaczął Lou podchodząc do mnie
-
Sweety, nie mam czasu za godzinę mam spotkanie, a jestem w proszku.
-Mogę
ci jakoś pomóc ? - spytał
-Pomóc
? niby w czym - zakpiłam – Albo wiesz co ? Daj mi święty spokój,
a bynajmniej przez najbliższe godziny, bo cię zabiję –
powiedziałam na jednym wdechu, widząc jego ogromne zdziwienie udałam się do garderoby
-Zmieniłaś
się – usłyszałam tylko za sobą
-Nawet
nie wiesz jak bardzo – odpowiedziałam mu w myślach
*
Siedzę
sam w mieszkaniu, jedząc płatki z mlekiem i spoglądając na krótką
wiadomość, jaką pozostawił mi Liam na stole 'Z kochanie,
musiałem wyjść coś załatwić, wrócę po 11, kocham –
Liam xx'
-Ciekawe
co załatwić – mruknąłem, chwytając w dłoń kartkę i zgniatając
ją w kulkę, wyrzuciłem ją przez otwarte okno naprzeciw mnie.
Wiecznie go nie ma, wiecznie coś. Czemu on mi to robi ? Dlaczego,
kurwa ?!
Obracam
się na pięcie i kieruje na sypialni. Zasiadam na łóżku,
ręce wsadzając w włosy, które powoli ciągnę. Kilka łez
spływa po moim policzku, w głowie cała wojna myśli, nie pozwala
mi się na niczym skupić. Liam za królował w moim umyśle i
raczej na pewno nie myślał o z rezygnowaniu z pełnionej funkcji.
Czując bezsilność przeszywającą mnie na wskroś bezsilność
chwytam w dłonie długopis i kartkę.
Piszę
kilka pierwszych słów na kartce, tworząc ze swych uczuć
piosenkę, piosenkę o tym jakim zabójczym narkotykiem Liam
James Payne dla mnie jest.
I
can’t stay here in this place,
Slowly freaking out, I’m slowly freaking out.
I can’t be
You’re addictive.
I’m slowly freaking out, I’m slowly freaking out
And out and out again.
Enigmatic, so close, static
This feeling I can’t shake.
But just remember that I want you
My will can never break.
Slowly freaking out, I’m slowly freaking out.
I can’t be
You’re addictive.
I’m slowly freaking out, I’m slowly freaking out
And out and out again.
Enigmatic, so close, static
This feeling I can’t shake.
But just remember that I want you
My will can never break.
-Zayn
? Jesteś tu ? - słyszę jego głos, przez co podskakuję i szybko
chowam tekst do jednej z moich torb, koło szafy
-Jestem
w sypialni ! - wołam, przywołując szeroki uśmiech na usta – co
ci się stało ? - pytam zauważając wielką fioletową gulę pod
jego lewym okiem
-Ten
koleś.. przed którym ostatnim razem broniłem Danielle, mnie spotkał i
uznał, że musi mi ostatni raz przypieprzyć – odpowiada
niewzruszony
-Trzeba
to jakoś.. zgłosić, albo coś ! - krzyczę zszokowany, a Liam
macha tylko na mnie ręką
-Nie
martw się, koleś się nauczył, że mnie się nie biję – śmieje
się lekko, całując mnie w policzek – Współczuję tylko
makijażystce, która będzie musiała to ukryć na jutrzejszą
sesje – dodaje robiąc zmartwioną minę
-Liam
? - spogląda na mnie – Na pewno wszystko dobrze ? - upewniam się
-Na
pewno, Z ! Nie martw się o mnie misiaczku – rzuca, przytulając
mnie z całych sił
Parę
minut później siedzimy razem przy stule, a szatyn konsumuje śniadanie,
opowiadając mi przeróżne kawały. Jego zachowanie.. jest
dziwne, mimo tego że nie wykazuje żadnych znaków, by kłamał to
coś w środku mi mówi że tak właśnie się dzieje – Liam
próbuje mnie okłamać, mydląc mi oczy jakimś tandetnym
kłamstwem
-Po
czwartej ma wpaść Chloe, mamy uzgodnić jakieś sprawy z
mieszkaniem – rzuca lekko, wgryzając się w kanapkę kiwam lekko
głową dając mu do zrozumienia, że dotarła do mnie ta informacja.
- A co powiesz, aby dziś wieczorem..
-Mam
plany, wybacz – kłamię, widzę wyraźny smutek na jego twarzy no,
ale 'Jak Kuba bogu, tak bóg Kubie'.
*
Praca,
praca, praca. Tak długo się ubiegałam, starałam, tak długo
marzyłam, aby być tu gdzie właśnie jestem.. i co ? Teraz siedzę za
moim biurkiem, zastanawiając się po co mi to było. Przecież
mogłam bym pracować u taty w jego firmie jubilerskiej, która
słynie na cały świat, byłam bym tak kimś tam, może nawet nie
musiałam bym pracować, a pełniłam bym tylko funkcję 'ozdoby',
która chwaliła by się wyrobami Key'ów na cały świat.
Wystawne bankiety, czerwone dywany, cóż to dla mojego taty..
ale nie ! Mi się zachciało wyjechania z Irlandii i na własną rękę
osiągnięcie sukcesu ! Teraz muszę użalać się z projektantami i
stylistami, którzy mają się za bogów, szczerząc się
przy tym jak głupi do sera, udając że ich zachcianki mnie nie
wkurwiają, a nawet interesują.
Wypełniałam kolejne zaległe papierzyska, kiedy to tuż przede mną zaledwie kilkanaście metrów dalej, stał osobnik, który działał mi niebywale na nerwy w dodatku żartując jak gdyby nic z moją ekipą.
Wypełniałam kolejne zaległe papierzyska, kiedy to tuż przede mną zaledwie kilkanaście metrów dalej, stał osobnik, który działał mi niebywale na nerwy w dodatku żartując jak gdyby nic z moją ekipą.
-Lou
? A ty nie masz przypadkiem sesji ? - pytam z przesadnym opanowaniem.
Szatyn spogląda na mnie spod łba, marszcząc brwi
-Modelka
się spóźnia – odpowiada chwytając w dłoń kolejnego
pączka
-
CO? - krzyczę wstając i chwytając w dłoń telefon –
Dziewczynko, masz tu być za pięć minut, bo jak nie to możesz już
się pożegnać z pracą ! - wydzieram się do urządzenia, ignorując
zdziwione spojrzenia współpracowników
-
Prze.. przepraszam, był wypadek i przez pół godziny nie dało
się przejechać – wydukał ktoś za moimi plecami.
Obróciłam
się na pięcie zauważając modelkę, tą samą która właśnie
opieprzyłam, wzięłam głęboki oddech po czym odezwałam się
-Dobrze,
nic się nie stało, a teraz proszę bierzcie się do roboty –
odpowiedziałam już znacznie spokojniej, powracając do roboty
papierkowej, starając się nie zadźgać nikogo z nich, na przykład
nożyczkami.
Maddi
spoglądała na mnie co chwilę z zatroskaną miną, a na co ja
machałam tylko ręką.
Przejechałam
po karku widząc ogromny stos papierków, który jeszcze
na mnie czekał; tu podpis, tu kilka słów, tam kilka
krzyżyków, podpis i tak w kółko. Z ręką na sercu
muszę przyznać że do roboty biurowej się nie nadaję z pewnością.
Upiłam kilka łyków kawy, mając nadzieję, że choć ona
pomoże mi powrócić to mojego humoru, sprzed wizyty Liama,
jednak miliłam się, jednym plusem było to, że chociaż w większym
stopniu zaczęłam funkcjonować normalniej. Kiedy wybiła godzina
15.45 wyszłam, oznajmiając że mam 'parę spaw do załatwienia',
wszyscy grzecznie mi przytaknęli, a ja z czystym sumieniem mogłam
udać się na spotkanie z Li
-Pójdę
z tobą ! - krzyknął za mną Lou, ja prychnęłam
-
I znowu mu przepieprzysz ? - warknęłam, spoglądając na niego
-Chlo..
to nie tak.. ja nie chciałem.. samo tak wyszło.. - bronił się
-Właśnie. Wyszło.
-To
co, mogę ?
-Idę
sama, część.
*
Pięć
po czwartej dotarło do moich uszu pukanie, więc uśmiechnięty
ruszyłem otworzyć naszemu gościowi
-Chloe
! Przecież masz jeszcze zapasowe kluczę. - zaśmiałem się,
witając ją uściskiem
-Już
nie – odparła wkładając mi do dłoni plik kluczy, wywróciłem
teatralnie oczami i gestem dłoni wpuściłem ją do środka.
Dziewczyna niepewnym krokiem ruszyła w głąb przedpokoju szukając
(zapewne) Liama
-Jest
w salonie – informuję ją, za co dziękuję mi szerokim uśmiechem.
Zamykam
drzwi, odwieszam kluczę i równie wolnym krokiem kieruję się
do salonu. Zasiadam na jednym z krzeseł przy stole, obserwując jak
Chloe i Liam wymieniają się ze sobą spojrzeniami
-
Kto zatrzymuje mieszkanie ? Bo jak na razie jest nasze wspólne,
a myślę, że aktualnie lepiej by było, aby miało je tylko jedno z
nas – zaczyna mój chłopak, mówiąc głosem
urzędnika, a mnie przechodzą ciarki i przypominają się czasy
młodość, kiedy to nie jednokrotnie byłem wydalany ze szkoły.
-Ty.
- odpowiada krótko Chloe. A mi w głowie kołacze się jedna
myśl.. czemu czuje się jak podczas sprawy rozwodowej?
-Emm...
to ten może.. - plącze się szatyn, dłonią drapiąc się po
głowie
-
Liam.. - dziewczyna wyciąga z torby jakieś papiery, którymi
zaczyna machać Li przed nosem – Jeśli podpiszemy te papiery, te
mieszkanie, zostanie się w stu procentach twoją własnością..
Spisał je mój prawnik, ale jeśli chcesz, możesz to je
sprawdzić – informuje, kładąc dokumenty na stole. Payne,
wpatruje się w nią przez kilka minut po czym podpisuje dokumenty
-Ufam
ci. - Liam uśmiecha się lekko w stronę Key oddając jej papieru
-Jutro przefaksuj mi kopie, dobrze – dodaje
-Jasne
– odpowiada, a Liam wychodzi z pokoju pod pretekstem telefonu,
który musi wykonać
W
pokoju pozostaję sam z dziewczyną, która konsekwentnie
pakuje swoje rzeczy do dizajnerskiej torby, po czym wstaje i ściska
mnie lekko w ramach pożegnania
-Chloe..
a dlaczego się wyprowadziłaś tak nagle ? - pytam, sam bojąc się
odpowiedzi
-
I po co się pytasz ? I tak się nie dowiesz – rzuca z chytrym
uśmieszkiem
-Coś
insynuujesz ? - mówię z przymrużonym okiem
-Nie,
nie. Okey, Malik trzymaj się – śmiejąc się żegna mnie i w
(prawie) podskokach opuszcza mieszkanie
Przemęczony
opadam na kanapę przed wielkim telewizorem, który załączam.
W tym też momencie dociera do mnie fakt, że przecież mam na dziś
wieczór plany. Pluję sobie w twarz, stwierdzając że już
nigdy więcej nie będę kłamać