Od
autorki :
Dialogi.. dialogi mym bohaterem ale i przekleństwem, dlaczego ? W
tym rozdziale jest ich przerażająco dużo, co was bardzo ale to
bardzo przepraszam :c Z niewiadomych powodów nie miała też
chęci czy chociaż by ochoty aby napisać ten rozdział co jest
dziwne, szczególnie że miałam na niego pomysł.. boję się na pewno rozdziału czwartego, który pojawi się również na
dniach. Dziękuję za wszystkie komentarze, które dla mnie
naprawdę dużo znaczą ;) Przypominam o pytaniach dla postaci które
możecie zadawać na tumblr
oraz na blogu wchodząc w zakładkę Character
Asks.
O
czym to ja jeszcze.. nie ważne udanej lektury życzę ! I do zobaczenia za 11 komantarzy x
+rozdział
skończyłam pisać o 4 w nocy, a początek jest kompletnie wyrwany z
kosmosu, przepraszam :(
Dedykacja
:
emgie
Usta Liama, muskały
delikatnie moją szyję a ja mu się nie opierałam, wręcz
przeciwnie. Chłopak odebrał to, błędnie, jako zachętę –
pozwolenie, na coś więcej
-Li puść mnie –
zaśmiałam się lekko, gdy zostałam przygnieciona przez jego durne
cielsko
-Wczoraj ci się podobało
– wymruczał, przybierając smutny wyraz twarzy który tylko
i wyłącznie bardziej mnie rozbawił, niż zdołował czy też
zmusił do jakichkolwiek refleksji na temat moich poczynań
-Ale dziś jest dzisiaj a
nie wczoraj – odpowiedziałam, zrzucając go ze mnie.- masz dziś
dużo pracy ?
-W zasadzie to mam dziś
dzień wolny.. wybierz tą niebieską – wskazał ręką na jedną z
marynarek trzymanych w moich rękach, uśmiechnęłam się w jego
stronę i szybko ruszyłam w stronę łazienki
-Hej, Maddi ! Już w
studio ? - zapytałam radośnie odbierając połączenie od
dziewczyny
-Tak.. a ty jesteś gotowa
? - jej poważny i zdesperowany ton głosu mówił sam za
siebie
-Tak.. kończę makijaż..
- w odpowiedzi usłyszałam tylko ciche westchnięcie – tak kupię
twoją ulubioną kawę i podrzucę ci ją przed spotkaniem. Kocham,
paaa – rzuciłam, rozłączając się.
Szybkim ruchem nałożyłam
ostatnią warstwę szminki na usta i dumnym krokiem wróciłam
do sypialni, gdzie nagi Payne leżał na łóżku i mi się
przyglądał
Rzucając krótkie
'Kocham cię ale się ubierz' delikatnie go pocałowałam, a
już chwilę potem siedziałam w świeżo naprawionym aucie. Nowy
dzień czas zacząć.
***
Spotkanie
biznesowe to jedna z najgorszych rzeczy w moim i tak popapranym,
chociaż na ogół tym nie powinnam się zajmować ja, jednak z
niewiadomych mi przyczyn szefowa kazała mi wykonywać zadania który
zazwyczaj, wybiegały poza moje kompetencje. Tak było i tym razem,
kiedy po raz to tysięczny musiałam upewniać projektanta, że na
pewno sesja będzie fantastyczna, tym samym obiecując cuda na
patyku. Przekroczyłam prób mojego miejsca pracy tym samym
mając nikłą nadzieję że choć tu, zaznam odrobiny spokoju.
Niestety te już na dzień dobry zabiła jedna z nowych stażystek,
która była chodząc przykładem że będąc dobrym w łóżku,
też można dużo osiągnąć. Po dwudziestominutowym tłumaczeniu
jej że skóra i skóra ekologiczna to raczej nie to
samo, zasiadłam przy stole i pierwszy raz w ciągu dzisiejszego dnia
coś zjadłam, wzrokiem obserwowałam to jak mój
dwudziestoośmioletni przyjaciel robił zdjęcia.
-Wiesz o tym że
ten kretyn dalej robi jej zdjęcia w tej samej sukni ? Ahh.. i
powiedział że tylko ciebie będzie się słuchać – ziewną
Pablo, chwytając jedną z kanapek. Spojrzałam tylko na niego z miną
'Weź mnie nie dobijaj' i ruszyłam ku naszemu fotografowi.
-Lou.. ile już ją tam
męczysz ? - w czasie gdy mój przyjaciel, pstrykał kolejną
fotografię naszej modelce – Calder. Chłopak lekko posmutniał co
oznaczało tylko jedno.. - Jesteście tu od samego rana ? Pogrzało
cię ?
-Chloe.. no. Wiesz...
-Tomlinson, wiem, osiem
godzin to dużo szczególnie że nie potrzebujmy tylko zdjęć
jednego out fitu a 20, z czego połowa ujęć ma być w plenerze,
inną sprawą jest to że twoja modelka zaraz zemdleje ! - wskazałam
ręką na Eleanor, która ledwo co stała na nogach a jej twarz
była mówiąc najprościej, blada jak ściana. Podbiegłam do
niej podałam kawę i kazałam charakteryzatorką pomóc zdjąć
jej tą, jak zawsze oryginalną, suknie od Varnise tym
samym zarządzając godzinną przerwę. - Następnym razem jak będę
kazać ci cokolwiek zrobić to pieprznij mnie w łeb, dobrze ? -
Louis zaśmiał się donośnie i złożył na moim policzku delikatny
pocałunek.
Louis
Tomlinson, dla przyjaciół Tommo, a dla matki BooBrear. Mój
przyjaciel i swego czasu kochanek. Metr i siedemdziesiąt osiem
centymetrów zrostu, waga sześćdziesiąt dwa kilogramy,
rozmiar buta – 43. Morska zieleń, cudny kolor oczu, prawda ? I
jego wiecznie idealnie ułożone w 'nieład' włosy o brązowej
barwie.
Uśmiechnęłam
się lekko i wtuliłam się w niego, był znowu przy mnie, choć
kiedyś między nami bywało różnie – to właśnie jego
potrzebowałam w tej chwili, najbardziej. Jego silne ramiona otuliły
moje ciało a ręka lekko głaska moje plecy, ciche bicie jego serca
odbijało się echem w moich uszach .pozwalając mi zapomnieć o
otaczając mnie świecie. Jego usta delikatnie pocałowały czubek
mojej głowy, a po policzku spłynęła pojedyncza łza – oznaka
mojej słabości dla pewnego chłopaka.
-Wróciłaś
do niego, prawda ? - miało to być zapewne pytanie ale w wykonaniu
mojego Tommo zabrzmiało to bardziej jak stwierdzenie, niż pytanie
na które aktualnie jedynie potrafiłam odpowiedzieć
delikatnym skinieniem głowy, westchnął podirytowany ale nie
skomentował moich poczynań, tylko mocniej mnie przytulił do
siebie.
-Wiesz
co o tym myślę, prawda ? - zaczął powoli
-Louis
proszę..
-Nie
żadne Louis proszę ! - wykrzyknął wściekły, odpychając mnie
lekko. Podniosłam wzrok na jego oczy, w których teraz można
było zauważyć delikatne iskierki, usta zaciśnięte, tak i pięści
– był wściekły, a cisza która zapanowała w popieszczeniu
tylko pogarszała jego stan..
-Em..
zapomniałam telefonu, ale jeśli przeszkadzam to.. - zza drzwi
wyłoniła się postać dziewczyny, której będę musiała
kiedyś za to podziękować
- Nie
przeszkadzasz – uśmiechnęłam się starając zachować pozór
normalności – El ! - krzyknęłam za nią gdy już prawie
wychodziła – mam do ciebie pytanie.. Nie odbieraj tego jako ataku,
dobrze ? A więc jakiej jesteś orientacji ? - jej mina mówiła
dużo jeśli nie więcej
-
Hetero ? - wypaliła wbijając we mnie zaciekawiony wzrok.
-Ok ja
też a na przykład Lou jest bi... - słysząc swoją debilną
odpowiedź dodałam szybko - zwyczajnie lepiej nam się współpracuje
ze sobą gdy wiemy takie rzeczy, gdy wiem.. na ile sobie możemy
pozwolić, rozumiesz ?
-Tak,
rozumiem. Coś jeszcze bo przerwa mi ucieka.. -wymamrotała,
spoglądając na delikatny zegarek zapięty luźno, na jej
nadgarstku.
-Ta,
możesz iść..
Wesoła
zwyczajnie udała się w stronę wyjścia, ja wróciłam do
środka, do Loueeh który mi tak szybko nie odpuści.
Siedział
na ziemi, koło statywu i z zawzięciem przeglądał zdjęcia, przy
okazji cicho komplementując idealne ciało swojej modelki.
Zazdroszczę, tak bardzo zazdroszczę mu tej pasji, którą ja
straciłam już parę lat temu. On tworzy sztukę robił to co kocha
i w dodatku wykonuje to perfekcyjnie, w tym samym czasie ja muszę
się użerać z jakimś popaprańcami na temat tego czy lepsze będą
dziesięciocentymetrowe szpilki czy siedmio. Zawsze, jak byłam mała,
myślałam że to właśnie w tym zawodzie będę szczęśliwa jednak
życie to nie film i tu nie ma happy endów, a ludzie sprzedają
swoje ciała dla dóbr materialnych blah.. Oparłam się lekko
o ścianę i dalej nie spuszczając z niego wzroku, rozmyślałam nad
tym dokąd podąży to wszystko, jak na razie w moim życiu panował
rozpierdol ale jak powiedział kiedyś do mnie wykładowca 'Jeśli
twoje życie osobiste całkiem legnie w gruzach, to oznacza, że czas
na awans'.
-Choć
tu. - westchnął nawet nie podnosząc na mnie swojego wzroku.
Wykonałam
to co kazał i usiadłam na jego kolanach, w czasie gdy on odłożył
aparat na ziemie. Przytuliłam go i po raz kolejny powrócił
ten cudowny stan sprzed parunastu minut. -Chloe ? - podniosłam głowę
ku górze, przez co on delikatnie musnął moje wargi,
oddawałam pocałunek, pozwalając aby wspomnienia przeszłości
buzowały mojej głowie. Każdy ten dzień, pod czas którego
to on pomagał mi pozbierać się po utracie Liama kiedy ten odszedł
po raz kolejny do Zayna. To wtedy Tomlinson wdając się ze mną w
sztuczny i zakłamany romans, zapewniał pustkę w moim sercu, trwało
to dopóki ten się nie zakochał w jakimś chłoptasiu. -
Zostaw go Chloe, proszę. Zostaw.. możesz zawsze, być ze mną
-Mogę
być z tobą do puki ty się nie zakochasz.. Pamiętasz jak było
ostatnim razem ? - nic nie odpowiedział, wiedział że mam racje
-Emm..
ale..
-Żadnych
ale. Masz jeszcze 30 godziny, rób co chcesz ja mam spotkanie.
- energicznie wstałam i poprawiając mój strój,
wyszłam.
-A
właśnie że są jakieś ale ! Przyznaj że jest tak jak było
wcześniej, jednego dnia się kłócicie, a już nazajutrz
pieprzycie się jak para kochanków, udając że wszystko jest
w porządku ! - krzyknął za mną