środa, 8 maja 2013

Rozdział 7.


Od autorki : Jest Ziam.. wiem że go coraz mniej osób lubi, nie tylko mówię tu o tym co się dzieje na blogu, ale ogółem. No cóż, ale co ja na to poradzę ? 
Ta ósemka, ciągnie się w tym samym dniu co siódemka, ogółem zaczęłam pisać daty rozdziałów, może to wam ułatwi czytanie, a może nie.. ale na pewno mi będzie się łatwiej pisać. + ten rozdział to coś dla Chouis Shippers :D
Zapraszam do zaglądnięcia w polecane blogi i klikanie w sondy, bo połowa głosów zniknęła.. Maturzystą w tym Anett życzę zdania oraz zapraszam naten blog naprawdę warto ! xx
Dedykacja : Megan Tommo

10 komentarzy = Rozdział 8








19 marca 2014


-Jesteś piękny – wyspał poruszający się we mnie Liam.
-A ty jesteś zabawny, wiesz ? Pieprzymy się, a ty mówisz mi że jestem piękny.. - zaśmiałem się przerywając tylko i wyłącznie po to, aby kolejny raz tej nocy,wydobyć z siebie donośny krzyk zadowolenia, spowodowany kolejną dawką przyjemności jaką zapewniał mi tym razem górujący nade mną chłopak. Uwielbiałem ten moment kiedy to nasze ciała, stawały się idealną jednością. On mój, ja jego – na zawsze.


****

-Co ty robisz ? - spytałam kiedy odsunął się ode mnie znacznie, tym samym wypuszczając mnie z silnego i bezpiecznego uścisku. Popsuć taką piękną chwilę!
-Mam dla ciebie niespodziankę – Louis spojrzał na mnie, uśmiechając się szeroko w moją stronę, przerażona – znająca jego wygłupy, pokiwałam lekko głową, a on zawiązał mi czarną przepaskę na oczach. Przegrana ruszyłam za nim, między nami panowała cisza, zakłócana tylko krótkimi wskazówkami Tommo. Mój oddech świadczył, o wszelako wysokim zdenerwowaniu, był płytki, nie równomierny i głośny.. Czy, ufałam mu ? Tak, ale pomimo tego bałam się nie tylko jego, ale i tych durnych pomysłów... Pamiętam, jak parę lat temu Loueeh, wpadł na pomysł, abym poszła na wagary, aby spróbować po raz pierwszy papierosów. Tak dokładniej mówiąc ja chciałam, spróbować po raz pierwszy papierosów przy nim, uznałam że wolę się wygłupić przy nim, niż przy kimś z mojej paczki. Loueeh, podjął decyzję że zrobimy to podczas lekcji, bo wtedy jest mnie prawdopodobny fakt iż ktoś nas przyłapie.. a fakt że prawie podpaliliśmy wtedy szkołę to tylko szczegół. Mały drobny nic nie znaczący szczegół.
- Uważaj ! - usłyszałam za sobą krzyk Lou, który chwilę potem szczelnie objął mnie swoimi ramionami, cicho się śmiejąc – spadłaś byś z chodów wariacie – dodał, całując mnie w policzek
-Nie możemy z tym poczekać do jutra ? Louiiee.. jestem zmęczona.. - ziewnęłam głośno i trzymając chłopaka za dłoń ruszyłam ku.. cokolwiek tam się znajdowało.
-Nie.. - zaśmiał się tym razem donośniej, jakby moje zmęczenie było czymś zabawnym.

Kroczyłam na równi z nim, co raz to wykonując jego polecenia, dzięki którym w pewnym sensie jeszcze żyłam. Słyszałam jak coraz to bardziej zbliżamy się do centrum Sydney, co z łatwością można było wywnioskować po coraz to większym hałasie wokół nas. Zaraz potem wsiedliśmy do jakiegoś samochodu ? Boże chłopie, co ty kombinujesz ? Jazda dłużyła się, moje pytania tak intensywnie ignorowane przez mojego oprawce oraz zagłuszane coraz to bardziej pogłaśnianą muzykę; wcale nie działało to na mnie uspokajająco. Wręcz przeciwnie, ogarniałam mnie panika. Tak okrutna i raniąca panika połączona z natłokiem myśli, dla przeciętnego człowieka mogło się to skończyć czymś w stylu ataku, a ja nadal siedziałam i wsłuchiwałam się w piosenkę P!nk. Niezwykle uspokajającą piosenkę ! Ah.. ta ironia. Głupia jest, prawda ?
-Możesz zdjąć już tą chustkę – melodyjny głos porywacza dotarł do moich uszu, przerywając moje lekko beznadziejne myśli. Gdy tylko pozbyłam się czarnego materiału, który umożliwiał mi patrzcie, moim oczom ukazał się Harbour Bridge. Pisnęłam lekko przerażona tym co może stać się za parę chwil.

-Witam, proszę założyć te stroję – zawołał podbiegający do nas facet, najpierw mój wzrok pełen obrzydzenia powędrował ku stroją które trzymał w swojej dłoni, a następnie (tym razem pytający) powędrował ku niemu samemu – państwo na wspinaczkę tak ? - zapytał poirytowany.
-Wspi.. - nie zdążyłam skończyć, bo mój przyjaciel zakrył mi usta ręką, sam odpowiadając pozytywnie na pytanie. Niechętnie wsunęłam na siebie szare obrzydlistwo i ruszyłam za tamtym facetem do samego mostu. Gdzie przyczepił mnie specjalną liną do kolejnej, stalowej liny, która rozciągała się na długość całego mostu. Nie pewnie spojrzałam w jego stronę, na co on uśmiechnął się, podając mi słuchawki, w których będę dobrze słyszała wypowiadane przez niego słowa nie zależnie czy będę na dole, czy też na samej górze.
-Powoli.. – trzymając się jego dłoni, zrobiłam pierwsze, kroki aż w końcu byłam w sama w stanie iść dalej. Nie wiem czemu mojemu fotografowi, zachciało się takich a nie innych atrakcji, pewna byłam za to tego że pluł sam sobie w twarz, przez swoją głupotę. Próbując się oderwać od tego głąba, chociażby myślami – spojrzałam w przepiękną panoramę miasta, która otaczała zewsząd. Idealna sceneria do fotografii, czyli postawa Tomlinsona stała się już całkiem zrozumiała.
-To ja wam nie przeszkadzam – westchnął pokrzepiająco przewodnik, gdy tylko znaleźliśmy się na samym szczycie. Zdenerwowanie na twarzy niebieskookiego,  rosło wraz z każdą mini sekundą, wprawiając mnie w nie małe (i kolejne już) osłupienie, nagle delikatnie uklęknął przede mną w ręku trzymając malutkie czerwone pudełeczko
-Chloe Keys.. czy wyjdziesz za mnie ? - wydukał otwierając pudełeczko z ślicznym pierścionkiem w środku. Początkowo myśląc że to żart wybuchłam gorzkim śmiechem, ale widząc wyraźnie smutną minę Louisa – szybko się uspokoiłam, starając się też uspokoić wszystkie tak poplątane w mojej głowie myśli.
-Lou ja nie... Liam.. jestem z nim – przeklęłam samą siebie w myślach, tylko się domyślając jak debilnie się
-Chloe, zgódź się ! Kto był przy tobi,e kiedy tego potrzebowałaś ? Ja, zawsze byłem, jest i będę dla ciebie. A miłość ? Nie wiem czy to już miłość, jednak wiem że i ona przychodzi z czasem
-Louis, ja..




****
22 marca 2014

-Co ? - głos Liam lekko zadrżał gdy usłyszał moje oświadczenie
-Liam, to. Wyprowadzam się do Lou, a teraz. Albo mi pomóż, albo przestań przeszkadzać. - westchnęłam wrzucając, często niedbale swoje rzeczy do pudeł, walizek i przeróżnych innych ustrojstw.
-A dlaczego ten Tomlinson, ci nie pomaga ? - syknął przez zęby. 
W tym samym momencie w tylnej kieszeni spodni poczułam delikatne wibracje, które oznaczyły że właśnie przyszedł sms. Uśmiechnęłam się kompletnie nie zwracając już uwagi na szatyna, który stał nade mną z miną mordercy drobiu.
'Ci co się zajmują twoimi rzeczami to skończeni debile ! Prawie stłukli antyczny wazon ! A teraz nie potrafią OSTROŻNIE OBCHODZIŚ Z PUDŁAMI! Wracaj szybko do domu proszę !x'
Czując że słowa Lo mogą okazać się prawdziwe pośpiesznie poskładałam ostatnią bluzkę i włożyłam ją do torby.
-Loueeh, jest w domu i pilnuje,aby firma przewożąca moje rzeczy nic nie spieprzyła – rzuciłam pośpiesznie, wymijając chłopaka stojącego w framudze drzwi
-Nie.. - szepnął, chwytając lekko moją dłoń. Podniosłam wzrok, spoglądając w jego załzawione oczu. Jego spojrzenie było pewne bólu i smutku, sprawiając że czułam się jak ostatnia dziwka opuszczając go w tym momencie.
-Liam.. Proszę  zrozum w końcu. To koniec. - wydukałam, jednocześnie wyrywając się z jego ścisku. Ruszyłam ku wyjściu informując wynajętych pracowników gdzie i które rzeczy mają wsiąść do ciężarówki,a które mają znaleźć się w moim aucie.
- To proszę pani, już wszysto ta ? - spytał 30-letni mężczyzna zamykając drzwi od ciężarówki. Na pierwszy rzut oka, mógł się on wydawać wiejskim głupkiem o czym mógł świadczyć jego wygląd, szczerbaty uśmiech, sposób poruszania się, czy też dziwaczny sposób wysławiania; jednak przy wymianie chociaż by kilku słów pomagało człowiekowi, wyjść z tego tego błędu, albowiem był no i owszem prostym człekiem, ale na pewno nie debilem.
Zasiadłam za kółkiem samochodu, czekając aż ciężarówka z moimi rzeczami, która jednocześnie tarasowała mi przejazd odjedzie, kiedy tak w końcu się stało ruszyłam za nimi. Uwielbiałam jazdę samochodem, ogółem uwielbiałam samochody, co często zaskakuję ludzi.

-Wreszcie ! - wykrzyknął Tomlinson, gdy tylko przekroczyłam próg jego ogromnej i luksusowej willi. Zawsze mnie bawiło to jaki miał on stosunek do swoich domów. Zawsze były one na pierwszym miejscu. No cóż każdy ma swoje 'dziwactwa'.
-Słonko i tak szybko mi to poszło, wyobraź sobie jakbym musiała wziąć jeszcze wszystkie rzeczy, które są u mojego taty w Irlandii ! - Lou spojrzał na mnie przerażony wizją tego, ile osób, nie ostrożnych osób musiało by się krzątać po jego posesji, aby to wszystko znalazło się tu w Londynie. Z uśmiechem na twarzy pokręciłam głową i pocałowałam delikatnie w usta.
-To pani Irlandka ? Ja żem też ! - krzyknął uradowany mężczyzna rzucając mi się na szyję, śmiejąc się również odwzajemniłam uścisk
-To ile się należy ? - mruknął, wyraźnie zazdrosny chłopak u mojego boku.
-A te.. to je równe 100 funtów, prze pana
- Reszty nie trzeba. - podałam mu dwukrotną sumę tego co sobie zażyczył na co tylko się szeroko uśmiechnął i w podskokach opuścił willę.

-Zazdrośnik ! - krzyknęłam, gdy tylko drzwi frątowe się zamknęły, a my zostaliśmy sami
-Chloe, jesteś moją narzeczoną! Muszę być o ciebie zazdrosny ! - pisnął starając się bronić
-Louis, przyszłą jak już. Pamiętaj że odrzuciłam twoje zaręczyny.. - spojrzałam na niego wymownie
- No i ? Dla mnie i tak jesteś panią Tomlinson ! - wyszczerzył się do mnie. - teraz choć kochanie, zrobimy z tym porządek.. - zasmucił się spoglądając na bajzel, tym samym powodując u mnie po raz kolejny dnia dzisiejszego rozbawienie


***


-Wchodź. - powiedział dziś wyjątkowo niemrawy Liam. Każdy jeden jego włos stał w inną stronę, oczy miał wyjątkowo intensywne podkrążone – jakby przepłakał cały dzień, a ubrania były niesamowicie wygniecione.
Zdjąłem okrycie wierzchnie oraz buty, ruszając za moim chłopakiem do kuchni w której już stały, dwie czarne i świeżo zaparzone kawy. Zasiadłem wygodnie przy wysokim stoliku na jednym z stołków barowych. - Chloe się wyprowadziła – mruknął, biorąc łyk nektaru bogów.
- To.. chyba dobrze, tak ? - spytałem nie pewnie, szatyn pokiwał twierdząco głową na znak zgodności ze mną. - To skąd twój wygląd  i zachowanie ? - na to pytanie machnął ręką mamrocząc coś o tym że w nocy nie mógł spać, więc teraz odsypiał. Widząc jak męczy go ten temat, zaprzestałem wywiadu i zamiast tego zwyczajnie – delikatnie musnął jego usta po czym zamknąłem go w szczelnym uścisku – Pamiętaj. Na mnie zawsze możesz liczyć – wyszeptałem, chcąc utwierdzić go w tym że jest tu tylko i wyłącznie dla niego.
-Wiem Zayn, wiem i dziękuję ci za to. - odpowiedział cicho łkając.
-Ci.. wszystko będzie dobrze..








+ Wiek postaci : 
Chloe - 25
Liam -26
Louis - 28
Eleanor - 21
Anett - 18
Harry - 19
Niall - 26
Zayn - 27
Maddi - 30
Pablo - 34


Informuję przez twittera i co tam chcecie, wystarczy że zostawicie na siebie namiary ! x
+Przypominam też o Character Asks gdzie możecie zadawać postacią pytania :D x

środa, 1 maja 2013

Rozdzial 6.

Od autorki : Postanowiłam pisać w dwóch narracjach, jako Zayn i Chloe.. mam że się spodoba ! x Oraz co powiecie na nowy wygląd ? Spędziłam nad tym calutki dzień ale i tak czegoś mi brakuje.. ale hahah nie znam się na grafice więc w moim wykonaniu.. whatever miłego czytania :D x


Dedykacja : Anett




Słońce delikatnie przebijało się przez chmury, a temperatura w porównaniu to tej sprzed kilku dni, była naprawdę wysoka. W takich chwilach człowiek ma wrażenie, jakby był w stanie góry przenosić. O matulo, nawet fakt iż mój management znów ma jakieś problemy z czymś tam i zachowują się jak mrówka przed okresem, nie jest wstanie zepsuć tego cudownego poniedziałkowego poranka.
-Piękny dziś dzień panie Malik, prawda ? - zaśmiał się dobrze znany mi piekarz, gdy tylko otworzyłem drzwi piekarni, słysząc charakterystyczny dźwięk dzwonka, zasieczonego przy drzwiach, który miał za zadanie informować pracownikach o nowo przybyłych klientach.
-Wyjątkowo – odpowiedziałem uśmiechając się półgębkiem. Odbierając zamówione wcześniej drożdżówki i bułki, zacząłem z nim krótką pogawędkę o tym jaki świat jest
idealny i faktycznie, dziś i dla mnie świat był wyjątkowo łaskawy, miałem być sam na sam z moim Liamem, bez Chole. Sam na sam z moim ukochanym. Pięknie brzmi prawda ? - Miłego dnia, panie Grimmy! - pożegnałem się machając ręką, szybko udałem się do auta, stojącego na stosunkowo, opuszczonym parkingu. Zważając na dość wczesną porę i fakt iż nie jest to zbyt zatłoczona dzielnica, nie zdziwiła mnie ta pustka, chociaż, by w najmniejszym stopniu.
Wsłuchując się w stosunkowo głośno puszczoną muzykę, zastanawiałem się jak możemy spędzić najbliższe dni. Najlepszą opcją jak dla mnie, był by szybki wypad w jakieś urokliwe miejsce.. Może Karaiby ? Jednakże Liaś uparł się przy tym że zostaje w Londynie i nigdzie się stąd nie rusza, nawet do domu. Rozumiem że od następnego tygodnia zaczyna nagrywać materiał na trzecią to już płytę, ale czy wakacje nie zrobiły by mu dobrze ? Cóż z nim w takich sporach nie da się wygrać, a jedyne co mógłbym osiągnąć to rozpad naszego związku, co jest ostatnią rzeczą, której pragnę.
Nagle moje myśli pobiegły w kierunku Chloe, dlaczego ona była dla mnie, zazwyczaj taka oschła ? Tak, wiem że kiedyś była z moim chłopakiem, jednak czy nie zakończyli już oby dwoje tego rozdziału w swoim życiu i zaczęli kolejny pod tytułem 'Przyjaciele' ? Czy, ma mnie za tak złego, czy też nie odpowiedniego dla Li ? Staram się na litość boską, staram się. Z daję sobie sprawę z tego że jestem, specyficzny. Jednak nigdy nie uważałem tego za swój minus również nigdy nikt mi tego nie zarzucił. Kobiety są dziwne, tak. To chyba główny powód dla którego wolę mężczyzn. Są oni zdecydowanie mniej skomplikowani, jeśli coś im się nie podoba to mówią to wprost, a kobiety robią z tego jakąś szopkę, przedstawienie. Faceci przede wszystkim tak nie oszukują jak one...

***


Ciepło, wszędzie otacza nas przepiękny ocean... Pięknie jest. Zmrużyłam lekko oczy, w momencie kiedy to zsunęłam z nosa okulary przeciwsłoneczne, aby mieć lepszy widok na modelki, pozujące na brzegu plaży. Po chwili jednak na moje usta wkradł się grymas nie zadowolenia, kiedy zobaczyłam w jaki sposób Anett ustawa się do zdjęć.
-Anett, ustaw się inczej, bo wyglądasz jak początkująca modeleczka, a nie jak zawodowa modelka. - dziewczyna lekko prychnęła na mój rozkaz, jednak po krótkim kontakcie wzrokowym w zaskakująco szybkim czasie wykonała moje polecenie, przybierając pozę wartej samej Haidi Klum. 
Uśmiechając się pod nosem, ruszyłam w stronę hotelowego baru, z zamiarem zakupienia czego zdatnego do picia.
-Kochanie ! - krzyknął do mnie zniewieściałym głosem Lou, sprawiając że po plecach przeszły mnie nie miłe ciarki. Obróciłam się w jego stronę,ledwo powstrzymując się przed jakąś głupotą.
-Louis. Nie. Nazywaj. Mnie. Tak. - wypowiedziałam zaciskając szczękę, ten wzruszył ramionami i pocałował mnie w policzek. Od paru godzin ciągle grał to samo przedstawienie, uśmiechając się niewinnie przy tym. Złość przepełniała mnie na skroś, a świadomość że to dopiero początek sprawiała, że nie do końca byłam pewna, czy pomysł powrotu do domu, pierwszym lepszym samolotem jest taki zły.
-Louis, jesteś takim świetnym fotografem, ludzie zabijają się o sesje w twoim wykonaniu, więc czemu nie nauczyłeś Anett dobrze pozować przecież to twoja kuzynka.. – rzuciłam zadziornie, jego reakcja była jeszcze bardziej zabawniejsza niż się mogłam spodziewać; pobladł po twarzy i teatralnie złapał się pobliskiego stolika prawie 'upadając'. Zaśmiałam się w myślach słysząc jego ciche zapytanie 'skąd wiesz?' kontynuowałam – sprawdzałam jej dokumenty przed wyjazdem i podejrzanie jej matka nazywa się tak samo, jak siostra twojej mamy i jeszcze dziwniejszym trafem jest ona w wieku Anett..
-Ok starczy ! - krzyknął, bezbronnie unosząc ręce ku górze. Tym razem nie wytrzymałam i zaśmiałam się krótko. - Tak Anett, to moja kuzynka, ale naprawdę ma talent..
-Wiem, wiem. Zwyczajnie nie jestem w stanie ciebie zrozumieć. - wzruszyłam bezwładnie ramionami.
-Czyli kochanie, się nie gniewa na misiaczka ? - spytał z nadzieją w oczach
-Kto.. na kogo ? - zakpiłam z jego kiepskiej gry, którą przegrał jeszcze zanim ją zaczął, sam zresztą był tego świadomy.
-Ty na mnie – sprostował, przybliżając się do mnie. O nie do Tommo wiem co planujesz. Zrobiłam krok ku tyłowi, ale pech się mnie trzymał, bo tuż za mną okazał się stać kolejny, przyozdobiony białym obrusem stolik. Uratował mnie tylko dochodzący z oddali krzyk Harry'ego, podkreślmy wściekłego Harry'ego. Loueeh westchnął głośno, znacząco odsuwając się od mojej osoby.
-Louis, powaliło cię ? A może słoneczko ci za mocno przygrzało ?! Jak skończony debil, stałem na tym skwarze czekając aż tylko, łaskawy królewicz Tomlinson się zjawi ! - wykrzykiwał wściekły chłopak wymachując rękoma – Cześć Chloe – przerwał na chwilę swój monolog, tym razem znacznie przyjaźniej witając się ze mną, uczyniłam to samo czekając na ciąg dalszy, ich występu.
-Po pierwsze, chłopczyku uspokój się. Mam 27 lat a ty 19 więc może bu tak trochę szacunku ? Inną sprawą jest to że jestem szanowanym fotografem, a ty tylko..
-Lou, nie pierdol tylko bierz się do roboty oraz nie dziw się Stylesowi też byłam bym na ciebie wściekła. - powiedziałam, przybierając bezuczuciową postawę udałam się do dyskutujących Maddi i Pablo.


***


-Daj ja pozmywam. - Liam wyrwał mi z ręki brudne naczynie, zajmując miejsce przed kuchennym zlewem, ja za to przystanąłem obok niego i trzymając w ręce szmatkę wycierałem, czyste już naczynia i układałem je w szafkach, bądź też szufladach.
-Liam..jak myślisz, dlaczego Chloe mnie tak nie lubi ? - wraz z moimi słowami postawa mojego Li, zmieniła się z wyluzowanej na niezwykle spiętą.. czyż by coś ukrywał ?
-Ona jest.. bardzo skomplikowana. Nie dla wszystkich jest miła, a tak dokładniej to dla większości ludzi na tej planecie. Nie zrozumiesz, jej dziwnego rozumowania. Zresztą w przeszłości sporo przeszła i to ją boli... - posłał mi lekki uśmiech
- Przeszłości ? - spytałem, starając się w głowie ułożyć historię, która może się ułożyć w logiczną całość.
-Ehh.. Do bodajże 6 roku życia, mieszkała z swoimi biologicznymi rodzicami, którzy się nad nią znęcali. Ponoć była też molestowana, jednak sama mi się do tego nigdy nie przyznała. Krótko po tym jak trafiła do domu dziecka w którym ją nie traktowali również za dobrze, została adoptowana. Nigdy nie miałem okazji poznać lepiej jej przybranej matki, jednak wiem że były ze sobą blisko, gorzej było z panem Keys. Co prawda Chloe traktuje go jak swojego biologicznego ojca, to od śmierci jego żony nie są ze sobą już tak blisko, jak dawniej. Z tego co mi wiadomo, to dostała po niej 1/3 spadku.. resztę dostał jej mąż, który i tak wszystko zapisał w razie jego śmierci na Chloe. - pokiwałem głową, pomału weryfikując informacje. Teraz rozumiałem w pewnym sensie, jej nie chęć do mojej osoby. - Ale Zayn, obiecaj mi że nie powiesz, że wiesz... - dodał pośpiesznie, jakby bał się zaraz do niej zadzwonię, chcąc powiedzieć jak bardzo jej współczuję, co prawda przebiegło mi przez myśl, jednak wiem że nie skończyło by się to najlepiej, jak będzie gotowa to sama mi powie.
-Masz to jak w banku ! - zaśmiałem się, starając się przywrócić szczęśliwy humor, sprzed jeszcze paru minut

***


Zachód słońca nad oceanem jest jedną z najpiękniejszych cudów tego świata, od zawsze o tym wiedziałam ale dopiero teraz miałam okazję się o tym przekonać na własne oczy. Ognista kula zatapiała się w morskiej bryzie, a jej pomarańczowa poświata pięknie odbijała się na delikatnie falującej wodzie.
Sceneria jak z uroczego i lekko kiczowatego filmu romantycznego, dla niezrównoważonych ludzkich istnień, do których z pewnością i ja należałam. Teraz tylko brakuję mojej idealnej drugiej połówki. Westchnęłam głośno, czując ja moje złamane na pół serce znowu zaczyna cicho krwawić. W tej samej chwili dłonie Lou oplotły mnie w pasie, przytulając mnie do siebie.
-Będzie, dobrze rozchmurz się. - wszeptał mi na ucho, lekko całując jego płatek.
-Obyś miał racje... 




Informuję przez twittera i co tam chcecie, wystarczy że zostawicie na siebie namiary ! x
+Przypominam też o Character Asks gdzie możecie zadawać postacią pytania :D x